Smoant Battlestar – idealny stosunek ceny do jakości
Smoant BattleStar – choć na rynku EIN jest od dość dawna w Polsce wciąż uznawany jest przez wielu użytkowników jako nowinka. Dziś garść informacji i spostrzeżeń po pewnym czasie użytkowania BattleStar 200W.
Zacznijmy od wyświetlacza, który wyświetla podstawowe parametry zasilania – belkę baterii informującą o stanie rozładowania akumulatorów, aktualnie ustawiony tryb, aktualnie ustawioną moc lub temperaturę, oporność grzałki oraz napięcie podawane na głowicę podczas pracy.
Jasność ekranu jest dobra, choć w słońcu ciężko będzie dojrzeć wyraźnie parametry. Duże zagęszczenie sprawia,że wszystkie dane są czytelnie wyświetlane. Producent zastosował ten sam wyświetlacz co Evolv w DNA.
Rotację ekranu możemy zmienić przytrzymując przy włączonym urządzeniu przez 2 sekundy jednocześnie przycisk + i -.
Przycisk fire oraz przycisk do regulacji wykonane są tak samo jak korpus ze stopu cynku. W zależności od rodzaju powłoki zasilania jest ono narażone na palcowanie się powierzchni czy zbieranie drobnych otarć i zarysowań. Zasilanie już po wyjęciu z pudełka miało kilka delikatnych otarć od instrukcji obsługi ..
Układ standardowy dla większości zasilań – przycisk fire, wyświetlacz o przekątnej 0.96″, przycisk regulacyjny ( prawo „+” lewo „-” ) oraz port microUSB do aktualizacji oprogramowania ( jeżeli takowa kiedyś będzie możliwa ) oraz do ładowania.
Jeżeli chodzi o ładowanie elektronika wyposażona jest w balancer umożliwiający ładowanie akumulatorów ustawionych szeregowo. Z testów natężenia ładowania wynika,że coś tutaj ewidentnie nie gra .. Zasilanie poprawnie pobiera 4.9V, ale jeżeli chodzi o natężenie ładowania wartość ta skacze od 100mA do 570mA – średnio jest to jakieś 300-350mA a to wynik, który jest bardzo słaby biorąc pod uwagę konkurencję oferującą start nawet od 2.5A.